wtorek, 22 marca 2011

Czekamy...

... a czekanie to frustruje. Mały odszczepieniec chyba nie lubi wiosny. A przynajmniej jej nie czuje. Jeden za drugim mijają terminy porodu (z usg i om) a dziecię tkwi jak tkwiło. Wszystkie natchnienia mi już przeszły. Zostało mi narzekanie, które chciałabym, żeby zamieniło się w porodową niespodziankę.

niedziela, 6 marca 2011

Z filcu.

 Miało być coś na szybko. Tak, żeby przypiąć i pognać. Bo takie dni teraz ładne, trzeba sobie siebie jakoś rozweselać i zdobić się, ale bez nadmiernego marnowania czasu.
Koty nie są mojego pomysłu. Podpatrzyłam gdzieś na Pakamerze, tylko, że tamte nie były watą wypchane.
Nie odważę się teraz do siebie przypiąć żadnej z tych broszek, bo i tak już wyglądem rzucam się w oczy (opadający wciąż, ogromny brzuch, czyli 16 dni do porodu), więc będą dla kogoś, kto zechce je przygarnąć.

czwartek, 3 marca 2011

Smalcówki mojej Teściowej.



Każdy się dziś rozpływa nad pączkami i chrustem, a ja proponuję coś naprawdę tłustoczwartkowego. Ciastka są tak pyszne jak kaloryczne, czyli w sam raz na dziś.
Te, które czekały w kolejce na pieczenie fajnie się podniosły i spulchniły, gdy zadziałały w nich drożdże.
Przepis pochodzi z zeszytu mojej Teściowej, która wie, co dobre.
SMALCÓWKI
25 dag margaryny, 25 dag smalcu, 1kg mąki, marmolada twarda (żeby można było sobie ją pokroić w paski), 5 dag drożdży, które należy utrzeć z dwiema łyżkami cukru, 3 całe jajka i 2 żółtka, które należy razem utrzeć i szklanka śmietany.
Wszystko razem ugniatamy (bez marmolady, rzecz jasna), rozwałkowujemy, kroimy w kwadraty. Wzdłuż jednej krawędzi kładziemy pasek marmolady, zawijamy w rulonik i do piekarnika. W 200 stopniach do zarumienienia. Żeby było jeszcze rozpustniej posypujemy cukrem pudrem.

środa, 2 marca 2011

Pierwsze koty...

 
No cóż. Dzieło sztuki to to nie jest, ale za to ta kosmetyczka mieści wszystko.
Tylko maszyna mi nawaliła i musiałam śmigać ręcznie.
 Wewnątrz umieściłam kieszenie na kosmetyki do makijażu, a w głównej komorze zmieści się mnóstwo buteleczek do pielęgnacji. I szczotka do włosów też. Chciałabym jeszcze te szwy z czerwoną nicią pokryć jakąś delikatną białą koronką i dopiąć broszkę, ale to ewentualnie w przypływie weny.

wtorek, 1 marca 2011

I jeszcze jedno!

Taka jestem dumna z tego połowu! Wiosenny, lniany obrus za 3zł! Tak wyjątkowy, że go tu zamieszczam. I jak tu wiosny nie czuć?

Wiosna jak nic.

Piękny dzień. Słonkowy. Taki, który budzi wyobraźnię.
Zajrzałam do szmateksów (zwanych ładnie przez Małgorzatę Kalicińską w Domu nad rozlewiskiem szmatlandiami) i zakupiłam kilka inspirujących tkanin. I taka jestem tym podekscytowana. Widzę w nich już kosmetyczkę i kilka prezentów moich osobistych Wróżek. Ach, i broszki! Bo pocztą przyszły mi też zamówione na Allegro zapinki. Dzióbię w tym już. Wrzucę efekty, jeśli coś mi się uda.