piątek, 17 czerwca 2011

Rower - to jest świat!

Co można zrobić dla siebie pomiędzy jednym a drugim karmieniem, gdy nagle ktoś z rodziny wpadnie na pomysł, że popilnuje malucha?
Tylko rower!
Uwielbiam jeździć, zwłaszcza, że mieszkam w okolicy, gdzie po pięciu minutach jazdy można już obserwować wsie spokojne, zboża, lasy, łąki i boćki. A propos boćków...
Ostatnio w międzykarmieniu jeździłam. Jadę szczęśliwa i niesyta widoków, gdy nagle mym oczom ukazał się on - piękny, dumny, smukły. Majestatycznie, powoli, bez najmniejszego cienia strachu brodził w wysokiej trawie w poszukiwaniu żab. Nie chciałam mu przeszkadzać, ale też żal mi go było tracić z oczu. Minęłam go, ale postanowiłam zawrócić i zrobić mu zdjęcie telefonem. Obejrzałam się i gdy droga była wolna, zawróciłam. Byłam tak podekscytowana, że zapomniałam, że nigdy, ale to nigdy nie wolno hamować z tylko jedną ręką na kierownicy! Zabolało. Ale nic to! Namierzyłam, zzoomowałam i pstryk! Efekt? Bociek był szybszy. Przejrzał me zamiary i wzbił się w górę (co za widok!), ale w rogu kadru ciut go widać:) Wróciłam do domu i po kilku godzinach poczułam i zobaczyłam, że na każdym udzie mam bolesne stłuczenie (na szczęście tylko tam), bo pamiętać trzeba, że nigdy, ale to nigdy.....:)
Widać go, prawda?
Dobrego dnia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz